piątek, 5 września 2014

Rozdział 14

Byłam naprawdę gotowa na najgorsze. Nie martwiłam się już o to, że Dean mnie zabije. Najgorsze o czym teraz myślałam to fakt, że blondyn pewnie mnie nienawidzi. Zamiast coś powiedzieć, Winchester usiadł na kanapie.
- Usiądziesz? - spytał się mnie, słyszałam jak jego głos się załamuje. Nie chciałam bardziej go denerwować więc zajełam miejsce obok.
Nie byłam w stanie patrzeć mu w oczy, zamiast tego zawiesiłam wzrok na szafce. Siedzieliśmy w ciszy przez pare minut, aż zielonooki ją przerwał.
- Chciałaś mnie zostawić? - jego pytanie było przepełnione smutkiem, odpowiedziałam mu ciszą. - Scarlett, spójrz się na mnie. Proszę - z trudem odwróciłam wzrok. Dzieliło nas pare centymetrów, a ja rozpływałam się w zieleni jego oczu. - Nie przeżyłbym jakbyś to zrobiła - chyba mi się przewidziało, ale wydaje mi się, że pojedyncza łza spłyneła mu po policzku.
- Nie mów tak. - nie mogłam znieść tego widoku, zacisnełam dłonie na końcówce mojego swetra. Łowca nic nie odpowiadał. Poczułam, jakby moim psim obowiązkiem było coś zrobić. Wtuliłam się delikatnie w Deana. Odwzajemnił mój uścisk i oparł się o mnie, delikatnie głaszcząc moje włosy.
- Scarlett, jesteś dla mnie wszystkim - nie panowałam już nad niczym, widok załamanego Deana zajmował wszystkie moje myśli.
- Hej, masz jeszcze Sammego
- Tak, ale... ale to coś innego - byłam tuż obok jego serca, poczułam jak moje kły się wydłużają. "Nie, nie, nie! Nie pozwalam!" Dosłownie krzyknełam na siebie w myślach. Nie mogłam go skrzywdzić. Ku mojemu zdziwieniu wszystko wróciło do normy, opanowałam głód i chęć rozerwania tchawicy Deana.
- Scarlett, ja... ja nie rozumiem. Jesteś samolubna, chciałaś się zabić a... a pomyślałaś o mnie? - nie musiałam na niego patrzeć, dobrze wiedziałam, że szlocha.
- Przepraszam, nie chciałam ja.. - nie zdążyłam dokończyć, blondyn przerwał uścisk aby popatrzeć mi w oczy.
- Nie kończ. - po tych słowach zbliżył się do mnie. Nasze usta dzielił jakiś centymetr, czułam jego ciepły oddech. Zbliżyłam się jeszcze bardziej, delikatnie złapał swoimi wargami moje usta. Zaczeliśmy się delikatnie całować. Podgryzałam jego dolną wargę. Dean rozchylił językiem moje wargi, zaczeliśmy się dotykać językami. Jedną rękę trzymał na moim biodrze, a drugą dotykał mój niedawno jeszcze zapłakany policzek. Wplotłam rękę w jego włosy, ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Nagle Dean się odsunął.
- Ja...eee, musze... - wstał i ruszył szybkim tempem zostawiając mnie zdziwioną na kanapie, na której jeszcze przed sekundą sie całowaliśmy.
- Dean... - wyszeptałam w pustke. Usłyszałam jeszcze trzask drzwi, zapewne zamknął się w pokoju. Zanim oprzytomniałam, w salonie znalazł się Sammy.
- Znalazłem sprawę w Pheonix... Scar, wszystko dobrze? - kasztanowe oczy patrzyły się na mnie ze współczuciem. Jeszcze czego?! Nie potrzebowałam niczyjego współczucia!
- Tak! - krzyknełam pełna nienawiści.
Teraz jako wampir moje uczucia były o wiele silniejsze. Gdyby można było, z moich oczu leciał by "płomień nienawiści". Nikt nie powinien tak na mnie działać! Tym bardziej nie Dean Winchester, kobieciarz! Wstałam, a raczej, zerwałam się z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju zostawiając za sobą Sama. Nie wiedziałam kiedy, załączyło mi się wampirze tempo. W niecałą sekunde później byłam już u siebie. Dzięki dźwiękoszczelnym (dla ludzi) ścianom mogłam krzyczeć ile sił w gardle. Krzyczałam jego imie, krzyczałam przekleństwa, krzyczałam... po prostu krzyczałam. Po fali gniewu przyszło osłabienie i smutek. Usiadłam na środku pokoju. Opadłam na dywan.
- Dean... nie... ja, nie powinnam. Nie chce, żaden człowiek nie może... ale ja jestem człowiekiem, nie. Ja jestem... potworem. Maszyną do zabijania - słowa powoli uciekały z moich ust, nie płakałam bo... nie mogłam. Ale przede wszystkim nie mogłam sobie pozwolić więcej na taką sytuacje.

~~*~~
Dean

Podczas pocałunku zrozumiałem co robię. Nie mogłem pozwolić sobie na takie coś. Kocham Scarlett ale... ona będzie przeze mnie cierpieć. Odsunąłem się od niej, wydukałem jakieś zdanie i uciekłem.
Znowu.
Będąc już u siebie zakluczyłem drzwi i oparłem się o nie.
- Cholera - wyszeptałem i zsunąłem się oparty po drzwiach. Opadłem na ziemie. Zostawiłem ją, żeby nie cierpiała. To był błąd, cierpi teraz jakieś tysiąc razy bardziej. Znowu wyszedłem na palanta... znowu, znowu, znowu.
Usłyszałem pukanie. "Może to Scarlett?!" ta myśl postawiła mnie na nogi. Otworzyłem drzwi i ujrzałem mojego brata. Cały entuzjazm zniknął.
- No?
- Co się stało Scar? - to pytanie uderzyło mnie z siłą młotka.
- Nic, nie ważne. Co chesz? - warknąłem mu w odpowiedzi. Nie miałem zamiaru opowiadać młodszemu bratu o tym co zaszło między nimi.
- Znalazłem sprawe w Pheonix. Naprawdę, nie uwierzysz na co będziemy polować. Przynajmniej tak mi się wydaje, poczytałem trochę i - Sammy znowu zaczął przynudzać. Czas mu przerwać.
- No dobra, na co?
- Na jednorożce...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz