czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 25

Mamo, wiem, że myślisz iż nie żyje...
Ale mamo, strasznie się boję
Nie wiem gdzie jestem
Mamo, potrzebuję cię...


Tęskniłaś...tęskniłaś...tęskniłaś...


Zaczęłam powoli odzyskiwać przytomność, jedyne, co przebijało się przez mrok to ból. Chwilę zajęło mi pojęcie tego gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Siedziałam na metalowym krześle przymocowanym do betonowej podłogi. Nogi i ręce miałam skrępowane linami nasączonymi werbeną. Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu i jedyne co dostrzegłam to małe zasłonięte okienko na wprost mnie i stolik, na którym leżały drewniane przedmioty, noże, słoiki z cieczą i mój pierścień ochrony przed słońcem. Zaczęłam się szarpać, jedynie bardziej raniąc nadgarstki.
-Nie szarp się kochanie - Ten specyficzny głos. Znam go, a raczej znałam. Dawno temu. To nie były miłe wspomnienia...
-Pokaż się! - Szarpnęłam znowu, ale jedyne co się zmieniło, to ilość wypływającej z moich nadgarstków krwi. Mężczyzna podszedł do jakiejś liny, po pociągnięciu odsłoniło się okienko. 
-Agh! - Moja skóra zaczęła się sparzać, i prawie stanęłam w płomieniach gdy porywacz zasłonił okno i oświecił światło.
-To nie możliwe... - Nie mogłam uwierzyć on... on nie żył. Tak mi zawsze... on nie mógł żyć! Tym bardziej nie mógł wiedzieć kim jestem!
-Witaj skarbie, jesteś z powrotem w XXI wieku. Tęskniłaś za swoim tatusiem? - Mój ojciec... Matka opisywała go jako tyrana, ja zbyt wielu wspomnień nie miałam, ale każde było... złe.
-To... nie prawda! Mój ojciec nie żyje! Kim jesteś?! - Szarpałam się mocniej, ale tym razem ze strachu. Skąd się tu wziął? Skąd wie kim jestem? I co ma zamiar ze mną zrobić...
-Spokojnie skarbie, pomogę ci wszystko poukładać. Widzisz, paręnaście lat temu zostawiłem was by zostać łowcą. O nich chyba już coś wiesz, prawda? Wszystkie wielkie sprawy załatwiali twoi ukochani Winchesterzy, ale ktoś musiał się zając tymi pomniejszymi. Kiedy parę miesięcy temu polowałem na pewnego wampira i prawie go miałem, gdy jakaś kelnerka podała mu werbenę i zniknęła wraz z krwiopijcą. Wiedziałem, że to byłaś ty. Śledziłem cię aż do samych drzwi. Aż do średniowiecznej Bułgarii. Skąd cię zabrałem i oto jesteśmy. - Podrapał si po zaroście, jak to miał w zwyczaju gdy byłam dzieckiem.
-Dlaczego mnie związałeś? Czego ty chcesz? - Szarpnęłam ostatni raz utwierdzając się w przekonaniu, że łatwiej byłoby namówić Deana do oglądania My Little Pony, niż rozerwać te werbeniaste uwięzi.
-Chcę ci pomóc - Uśmiechnął się i podszedł do stolika. Nieufnie próbowałam spojrzeć co robi, ale wygięcie karku w taki sposób było nie możliwe. Gdy się odwrócił, trzymał w ręce zaostrzone narzędzie, po którym spływała najprawdopodobniej werbena.
-To nie jest pomoc! Krzywdzisz mnie! - Odchylałam się do tyłu jak tylko mogłam, ale moje siedzisko mi w tym przeszkadzało.
-Kochanie, robie tylko to, co ty niewinnym ludziom. Chcę ci pomóc, zwalczyć wampiryzm. Przestaniesz się żywić na ludziach, albo umrzesz
-Winchesterzy cię dopadną! Nie uda ci się! - Po moich słowach wbił nasączone narzędzie w mój brzuch. Po paru takich seriach, zemdlałam. 



Obudził mnie dopiero ból i swąd mojej palonej skóry.
-Widzę, że księżniczka wstała - Ojciec uśmiechnął się szeroko by zaraz schylić się i podeprzeć na podłokietnikach krzesła.
-Duży zły wampir już nie jest taki groźny, prawda? Kto cię obroni, jeśli nie zrobią tego Winchesterzy? - Zasłonił okno, a ja zaczęłam klnąć w duchu na szybkom regeneracje. 
Koszmar zacznie się od nowa. 

Sama nie wiem ile tam przesiedziałam, minute, godzinę, dzień, tydzień? Wydawało się, jakby były to długie lata. Moja niegdyś fioletowa bluzka, zrobiła się szkarłatna i prawie sztywna od zaschniętej krwi. Kasztanowe włosy oklapły a skóra poszarzała. Na zmianę budziłam się, cierpiałam i mdlałam. 

Mijała kolejna godzina mojego cierpienia, mężczyzna stojący nademną, niegdyś mój ojciec teraz oprawca, wbijał w moje ciało kolejny metalowy pręt. Szatyn stojący przede mną złapał mnie za szyję i pokazał palcem żebym była cicho.
-Zabij mnie, zrobisz mi przysługę - Ostatkiem sił zaczęłam krzyczeć. Znajdą mnie żywą, bądź martwą.



2 komentarze:

  1. O my god, wcale nie spodziewałam się jej ojca! :O
    A rozdział świetny. Nic tylko czytać i czytać. ♥
    Weny życzę! ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ojciec? :O nie myślałam o tym nawet ..
    On jest jakiś chory,przecież zaraz ją zabije :/
    Dean ratuj ją! ;)
    Super, czekam na nexta i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń