niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 4

Jak tylko weszłam do szkoły Castiel żucił mi sie na szyje.
-Hej brachu, What the Fuck?
-Cześć Scarlett- Powiedział swoim uroczym głosem Cas. Za nim stał Jace. Teraz to ja żuciłam mu się na szyje
-Hej
-Hej, dzisiaj tak późno?- Spytał
-No, autobus mi uciekł- Odpowiedziałam. Pogadaliśmy jeszcze chwilke i rozeszliśmy sie na lekcje.
Na następnej przerwie podbiegłam do Anny
-Pokłóciłam sie z Dominikiem, to koniec. Moje serce zajmuje tylko... Sama wiesz kto.
-No chyba żartujesz Scar- Odpowiedziała Anna
-Tak, a tak btw to jedziesz jutro do Gali?-Miałam na myśli galerię handlową do której często jeździliśmy bez pieniędzy i na gape. Tak samo zagadałam do Kaspra, Casa, Sary i Jace'a. Reszta dnia mineła szybko. Nadszedł wieczór. Nareszcie, poszłam pod prysznic. Stojąc wpół nago w łazience zaczełam zmywać makijaż. W końcu sie rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Szlag! Skończył się szampon. No nic, wykompałam sie i ubrałam. Tym razem bokserki moro i ciemno-zielona podkoszulka. Następnego dnia (sobota) walentynki. I wiedziałam o tym. Wstałam równo o 09:00. Poszłam do łazienki, podkręciłam włosy. Umalowałam sie, czarne grube rzęsy, czarno-szare cienie i lekka szminka.Poszłam sie ubrać, czarne poprzecierane jeansy, koszulka szara z czerwonym napisem AC/DC z szerokimi dziurami na ramiona, za naszyjnik ubrałam pentagram na rzemyku. Na końcu zjadłam śniadanie i pojechałam do galerii.Tam spotkałam sie z wszystkimi. Od początku Jace chodził koło mnie i gadał tylko ze mną. No dobra nie tylko, ale przeważnie. Kiedy usiedliśmy w Savannie odrazu podzielilśmy sie na krzesła. Ja i Jace usiedli razem na kanapie. Kasper na kanapie razem z kurtkami a Cas obok na krześle. W pewnym momencie Jace przybliżył sie do mnie, siedzieliśmy tak blisko przez pare minut aż wkońcu objął mnie w pasie a ja położyłam mu głowe na ramieniu. Dla mnie było to coś cudownego. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas aż wypiłam kawe i poszlismy dalej. Chwilke pochodziliśmy i usiedliśmy na kanapie w kfc. Siadając zobaczyłam ręke Jace'a. Usiadłam tak by jej nie przygnieść ale on sie przysunął i objął mnie.Prawą ręką najpierw jadł. Potem powędrował na moją noge i wodził nią w góre i w dół, jednocześnie kładąc głowę na mym ramieniu. Byłam podniecona ale nie wiedziałam co zrobić więc oparłam sie o niego. Prawie leżeliśmy na kanapie. Wtedy Kasper zawołał
-Dobra zakochańce, ja lece.
-Ja też sie zbieram- Powiedział Cas.
I tak zostali sami. Sarah, Jace i ja. Przyjaciółka usiadła naprzeciwko nas i mówiła o różnych rzeczach ale ja poza Jacem nie widziałam świata. Delikatnie mnie obejmował i gładził moją ręke. Poszliśmy znowu do savanny. W tej galerii nie ma nic ciekawego. Tym razem Sarah zamówiła sobie loda. Ja usiadłam razem z Jacem naprzeciw Sary. Chłopak położył głowe na moim ramieniu i złapał mnie za dłoń.Oparłam sie o niego i rozmawialiśmy razem ze Sarą.
-Pocałuj ją!- Krzykneła Sarah
-Sarah, weź On ma dziewczyne- Powiedziałam.
-No właśnie. A siedzi tu z nami. W walentynki! -Odpowiedziała mi pyskata przyjaciółka. Czegoś ją jednak nauczyłam. Pomyślałam, że Jace coś powie ale zamiast tego zwyczajnie pocałował mnie w policzek. Był to cud. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam smutna i szczęśliwa naraz. W tym momencie poszedł do toalety.
-Nie uwierzysz- Powiedziała Sarah
-Co?
-Kiedy zostawiliśmy cie na chwilkę, spytałam sie go, czy mu sie podobasz. Odpowiedział, że strasznie i, że chce cie pocałować w usta.- Nic nie odpowiedziałam bo Jace wrócił. Ułożył sie jak poprzednio
-Nadal jesteś ze swoją laską?- Spytała Sarah.
-Tjaa, ale niedługo z nią zrywam i będę z inną.- Wtedy mocniej mnie przytulił. Jakby już wiedział kto będzie tą następną. Ja mimo wszystko tylko sie uśmiechnełam, chociarz miałam ochote krzyczeć "Tak!". W głębi duszy czułam, że to najlepsze co mogło sie wydażyć. Nagle zauważyłam kątem oka. Prawie przegapiłam taką ważną rzecz. Stał tam! Przyglądał sie wszystkiemu. Beszczelnie patrzył sie i uśmiechał. Jakby mówił "Dobrze ci idzie, nie zepsuj tego". Ale to nie o to chodziło. Miał coś w spodniach. Brzmi to dwuznacznie, ale zauważyłam drewnianą rączke. To był nóż, albo coś w ten deseń. Byłam tego pewna. Wystraszyłam sie, "Spokojnie, jest tu zadużo ludzi... Nic nie zrobi... Jace mnie obroni..." Powtarzałam w kółko w myślach, ale nieznajomy nadal się patrzył. Nie zdejmują swoich okularów leniwie odwrócił sie i wszedł w jakąś alejke pełną ludzi. "Przypadek... to był telefon... patrzył sie na kogoś innego".W tym momencie poczułam jak Jace podnosi głowe.
-To nie jest aby Drake?- Obie spojrzałyśmy sie.Nie znałam go, ale za to Sarah odrazu zaczeła krzyczeć. "Baran, olewa Sare" pomyślałam kiedy przeszedł obok Savanny. Ale Jace nie położył już głowy na moim ramieniu. Teraz ja przejeła tą pozycje. Sarah pobiegła za Drake'iem. Zostawiła kurtke, więc wróci. W tym momencie Jace zaczął jedną ręką gładzić moją noge, a drugą dalej delikatnie trzymał moją dłoń i bawił sie pierścionkiem.
-Cobra, ładne.-Powiedział gdy tylko dobrał się do pierścionka
-Mhm- Powiedziałam delikatnie kryjąc swoje podniecenie tym jak mnie złapał. Jak delikatnie mnie obejmował. Jak moje brązowe włosy opadały na jego ramie. Próbowałam wypatrzeć moje czerwone pasemko które gdzieś znikneło.
-Wiesz, że kiedyś na wycieczce(...)- Zaczął opowiadać różne historie. Niektóre wcale nie były śmieszne, albo po prostu ich nie rozumiałam. Ale musiałam sie śmiać. Poprostu musiałam. Opowiadając historie zaczął delikatnie podnosić moją bluzke. Podniósł ją zaledwie z jednego boku, pare centymetrów. Ale sam dotyk jego dłoni na mojej gołej skórze, wprowadził mnie w nieprawdopodobny stan. Byłam podniecona. Bardzo. Było mi strasznie gorąco od jego uścisku. Jego dłoń wędrowała w góre i w dół po mojej nodze. Delikatnie, nie wiedząc kiedy podniosłam głowe pozwalając Jace'owi położyć sie na moim delikatnym, i białym ramieniu. Delikatnie muskał je wargami. To było cudowne, niesamowite. W tym momencie wróciła Sarah
-Co tam gołąbeczki?- Troche mi zajeło zanim doszłam do siebie. Kiedy to zrobiłam, lekko odgarnełam grzywke, żeby nie udeżyć Jace'a i włączyłam sie do rozmowy. Porozmawialiśmy chwile i wtedy dostałam telefon.
-Przepraszam was- Powiedziałam i odeszła trochę dalej. Nieznany numer.
-...
-Halo?-Odezwałam sie jako pierwsza
-...
-Halo, jest tam ktoś?
-Czekam...- Powiedział tajemniczy, aczkolwiek cudowny głęboki męski.
-Myślisz że to jest zabawne- Powiedziałam lekko przestraszona.
-...
Rozłączyłam sie. Wracając, nadal miałam dziwne obawy, że to nie był poprostu żart.
-Kto to był?-Spytała Sarah
-Głuchy tel... Chwilka sms.-Sięgnełam po telefon. "Wracaj" głosiła wiadomość. Nieznany numer...
-Ej ludziska, ja musze lecieć sorka. Pa- Poczym wstałam i wyszłam z galerii. To nie było normane, że na zawołanie nieznajomego zostawiałam znajomych.
-Nie krzycz. Nic sie nie dzieje. Jest okey.-Powtarzałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz